WOLNE POSTACIE


Matilda Grey, lat 27
Urodzona w Nowym Jorku, do New Jersey przeniosła się tuż po rozpoznaniu, że jest w ciąży. Z dzieckiem uporała się szybko, miało może trzy miesiące, gdy nie wytrzymała i je zaszlachtowała a że widział to mąż, na którego była równie wściekła za to, że ją napompował, jego też zamordowała. I jeszcze miała czelność zadzwonić na policję i odegrać małą szopkę pod tytułem: o Boże, o Boże, ktoś zamordował moją rodzinę! Nie wpadła tylko dlatego, że choć rozum straciła, inteligencja i spryt pozostały, pomagając jej w zacieraniu śladów po całej tej farsie. Rodzice zmarli, gdy miała dwa lata, wychowała się w szemranym domu dziecka. Nie ukończyła studiów, choć prawdopodobnie wie więcej niż większość wielmożnych panów magistrów, których poznała. Uwielbia swoją wielką bibliotekę i swoje wielkie pieniądze — obie te rzeczy odziedziczyła po mężu.



Charles Shakespear, lat 32
Pochodzi z Stratford-upon-Avon, angielskiego miasta, w którym z tym nazwiskiem zdecydowanie łatwego życia się nie ma — a wszystko dzięki urodzonemu tam dramatopisarzowi. Po ukończeniu studiów prawniczych przeniósł się na stałe do Waszyngtonu, gdzie większość jego klientów to władze. Cenią go za szybkie i bezkonfliktowe załatwianie zleconych spraw, wielką dyskrecję i tysiące przydatnych w każdej sytuacji znajomości. Tuszuje, wyjaśnia — oczywiście, panie Senatorze, biuro Prokuratora Generalnego o niczym się nie dowie. Nie zadaje pytań, nie zważa na środki, zawsze interesuje go tylko efekt. A świadkowie w tajemniczy sposób znikają i już nigdy więcej się nie pojawiają... Ma dziewięcioletniego syna z przypadku, którego widuje raz na kilka miesięcy, dwójkę młodszych sióstr, o które dba o wiele lepiej, i kilkaset ładnych tysięcy oszczędności.


Elizabeth Vega, lat 25
Dziwna już jako dziecko — nie lubiła się bawić, nie lubiła się śmiać, a jej wzrok zawsze na którekolwiek z powyższych stawał się najlepszym milczącym potępieniem, jakie można sobie wyobrazić. Zawsze stała na uboczu, cicho i spokojnie, przyglądając się dzieciakom z wioski, rozmyślając, co sprawiłoby im największą przykrość a jej — przyjemność. Uwielbiała dręczyć, nie ważne — króliki, krówki czy tego chłopca mieszkającego po drugiej stronie ulicy. Nikt jej nie lubił, ale, oczywiście, miała przyjaciół. Takie jak ona zawsze mają przyjaciół w ogromnym cudzysłowie — są śliczne, są silne, wredne i złe do szpiku kości. Wiodą prym, mają władzę i mogą pomóc zdobyć ją tym, którzy się do nich przyłączą. Aktualnie biegnie po szczeblach kariery bukmachera w australijskim Sydney. Nie zarabia tyle, ile by chciała, ale dość, by móc sobie pozwolić na życie na poziomie. Nie utrzymuje kontaktów z rodziną.



London Burton, lat 28
Historia prosta i pewnie wszystkim znana — pewien chłopiec z biednej dzielnicy, wysoki, chudy, idealne popychadło, któregoś dnia dostał w swoje ręce komputer. Choć dostał to nie jest odpowiednie określenie, bo po prawdzie zwinął go z magazynu sklepu... Mniejsza o to, mając komputer w rękach dwunastoletni wówczas London bardzo się ciekawił, jak taka maszyna działa, toteż po raz pierwszy w życiu zajrzał do biblioteki. A później do informatyka szkolnego. I do tego z osiedla. I wtedy już właściwie poszło z górki. Sam będący niczym chodząca baza danych, z podkrążonymi oczami i wiecznie naładowany kofeiną, uzależnił się od zdobywania informacji. Niby nie jest taki zły, niby całkiem dobrze stoi z moralnością, aczkolwiek... Kiedy ma zły humor ogołoci do zera tysiąc kont Banku Narodowego, które mają najniższą wartość, bo interesują się nimi jedynie ich właściciele. Paradoksalnie, za zdobyte pieniądze kupi tylko sprzęt przydatny przy kolejnej takiej akcji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz